Łowisko to ma powierzchnię około 8 hektarów i jest na nim 13 stanowisk. My usytuowaliśmy się na 6 i 7.
Po przyjeździe na miejsce i rozłożeniu sprzętu wypłynęliśmy wysondować dno. Przed nami zaraz przy brzegu była głębokość około 1,8m i bardzo muliście.W odległości 80m od brzegu zaczynało się wypłycenie do nawet 0,7m i dno twarde , kamieniste. Za tą górką był piękny plac nie twardy , ale i nie bardzo miękki , dlatego w tych miejscach postanowiliśmy kłaść nasze zestawy. Jak się później okazało wybór nasz był bardzo dobry bo głównie z tych miejsc wyciągaliśmy ryby, jednak powstała pewna trudność , która w znacznym stopniu utrudniła nam wędkowanie. O tym jednak napiszę za chwilę. Na pierwsze branie nie czekaliśmy zbyt długo i u Piotrka energiczny odjazd. Po chwili walki wyciąga karpia 16 kg ,
ale od razu na jego drugiej wędce branie i tym razem karp 20 kg.
Jeszcze ryba jest w podbieraku gdy u Jarka ostry odjazd , niestety przy próbie dociągnięcia do brzegu wielka ryba odpina się . Widząc co się dzieje rezygnujemy z trzecich wędek , bo na tyle można łowić na tej wodzie.
Na dwie też mamy masę roboty i co chwilę musimy wypływać po kolejne ryby. W końcu jesteśmy już padnięci i by cokolwiek się zdrzemnąć w nocy odkładamy wędki i nie łowimy już do rana.
W kolejnych dniach dzieje się podobnie , gdy czujemy że jest coś większego od razu wsiadamy w ponton i podbieramy na wodzie.
Jednak co jakiś czas zaczyna się pojawiać pewien problem ponieważ przy holu ryby nagle przerywa się żyłka .
Wygląda to jakby była ucięta . Mamy zawiązane przypony strzałowe po 12 metrów na każdym zestawie i gdy po wyholowaniu jakiejś ryby oglądamy je to wyczuwamy że są mocno poniszczone , podobnie jak żyłka .
Takich uszkodzeń nie potrafiły by zrobić tylko kamienie. W końcu zrozumieliśmy problem . Są to małże , które żyją w wielkich koloniach i w miejscu gdzie nasze żyłki przechodziły nad podwodnymi górkami to stykały się z dnem i z wystającymi ostrymi skorupami.
Tam dochodziło do przecięć , mimo że stosowaliśmy żyłki o średnicy 0,35 mm , nawet kilka razy przecięło nam strzałówki zrobione ze specjalnie odpornych na przetarcia materiałów o grubości 0,60 mm.
Jedynym sposobem , który pozwolił nam zminimalizować straty było wypływanie po każdą rybę bez ciągnięcia .
Dopiero gdy już byliśmy nad rybą wtedy żyłka szła pod takim kątem że nie dotykała dna z wystającymi małżami.
Sposób okazał się dość skuteczny , ale pływając po każdą rybę nie uniknęliśmy także wypływania po maluchy poniżej 10kg.
Przy ciągłych emocjach tydzień zleciał bardzo szybko i niestety nadszedł koniec naszej zasiadki.
Mamy w planach w tym roku odwiedzić jeszcze kilka fajnych łowisk
a więc do zobaczenia nad wodą pozdrawiamy Carp-Hunters.